SWP




2012-04-04 Historia człowieka, miasta i kościoła Ukraina

Stanisława Czaplę w kościele można spotkać częściej, niż w domu. Powiedzieć, że w kościele jest cząstka jego duszy nie będzie przesadą.


SWP

Stanisław Czapla (Fot. Włodzimierz Kluczak)

Od czasu, gdy parafia rzymsko-katolicka w Truskawcu rozpoczęła walkę o zwrot świątyni, którą władza radziecka zamieniła w ruinę, pan Czapla jest stale razem ze swoimi braćmi i siostrami w wierze.

Kiedy w ZSRR rozpoczęła się "pieriestrojka" i osłabła propaganda ateistyczna, pod zamkniętymi świątyniami zaczęli zbierać się na modlitwę wierni – już nie po kryjomu, a otwarcie. Od 1990 roku przed kościołem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Truskawcu też zaczęły gromadzić się polskie i mieszane rodziny, które zachowały wiarę przodków, wierność kościołowi katolickiemu, jedność duchową ze Stolicą Apostolską. Nie było ich zbyt wiele – rodziny Dembskich, Miedwiediewych, Mahur, Kantor, Rajkowych, Iwuszkinych, Woźniaków, Zombik, Stefanyszyn, Serebrij, Dombrowskich oraz inne.

Wśród nich był i pan Stanisław Czapla, wtedy jeszcze młody budowlaniec. Urodzony w przygranicznych Mościskach, zamieszkał w Truskawcu od 1969 roku. Od czasu, gdy katolicy w Truskawcu przejęli kościół, pan Stanisław większość czasu spędzał w świątyni.

Tutaj było jego życie, tutaj o mało go nie stracił, tutaj Pan zbawił go i tutaj dalej służy. Bo służyć Panu Bogu może nie tylko kapłan. Służyć Bogu może i powinien każdy wierny – wszędzie, gdzie Pan go powoła, każdy na swym miejscu. W rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół i znajomych, nie tylko w kościele.

Kto widział jak wyglądał truskawiecki kościół lat dwadzieścia temu, ten nie może uwierzyć, że to ten sam gmach. Zamiast spustoszenia i ruiny – piękna świątynia, neogotycka na zewnątrz, neobarokowa wewnątrz. Zamiast śmieci i chwastów – najpiękniejsze podwórko w Truskawcu i to nie przesada. A latem – jak za czasów Rajmunda Jarosza: palmy, różaniec, egzotyczne kwiaty, krzaki i drzewka.

Oprócz Mszy świętej, w kościele odbywają się świeckie, na pierwszy rzut oka, wieczory muzyki organowej i skrzypcowej, poezji duchowej, śpiewu, liryki. Pan Stanisław prowadzi je bez przerwy już od dziesięciu lat. Rozpoczyna się wieczór spotkania ze sztuką piękną.

"Drodzy przyjaciele, дорогі друзі, дорогие друзья, – zaczyna spotkanie pan Stanisław, – znajdujecie się w świątyni, która była zaplanowana wyłącznie jako świątynia dla kuracjuszy, jeszcze w 1827 roku. Na początku była to niewielka kaplica, potem powstała potrzeba jej rozbudowy. Rozwijało się uzdrowisko, zwiększała się liczba kuracjuszy, którzy w większości byli katolikami, dlatego zaplanowano rozbudowę kościoła.

Za czasów Austro-Węgier kurort był dość mały i władze nie były zainteresowane w jego rozbudowie. Na przykład, żeby zbudować domek-pijalnię na 10 pokoi, gdzie można było zażywać wód leczniczych, trzeba było zabiegać o pozwolenie aż w Wiedniu. Natomiast największy rozwój kurortu zaczyna się po roku 1909, gdy uzdrowisko Truskawiec trafia w ręce Rajmunda Jarosza.

W ciągu dwudziestu lat, od 1919 po 1939, w Truskawcu zbudowano 286 willi, hoteli i pensjonatów. Każdy gmach to cud architektury. Trzykrotnie Truskawiec otrzymuje złoty medal jako najlepsze uzdrowisko Polski. Gdybyśmy dzisiaj w Truskawcu mieli takiego człowieka jak Jarosz ..."

Mowa pana Stanisława jest spokojna i jednocześnie zachwycająca. Słuchasz go i niby przenosisz się w te odległe czasy. Oto do Truskawca przyjeżdża premier Austrii z małżonką, oto prezydent Estonii, oto prezydent Turcji, wielki przyjaciel Jarosza i mecenas uzdrowiska, słucha Mszy świętej w świątyni uzdrowiska.

Jeszcze w czasach II Rzeczpospolitej odbywały się tu wieczory muzyki organowej i śpiewu, które teraz kontynuuje pan Stanisław. Od 1921 po 1939 tu występowali wybitni artyści, między innym światowej sławy tenor Jan Kiepura wraz z małżonką, Węgierką Martą Eggert (99-letnia artystka mieszka teraz w USA). Na wzór tych wieczorów, odnowiono tradycyjne spotkania kuracjuszy ze sztuką śpiewu, muzyki, z poezją.

I o ile na Mszę św. przychodzi co niedzieli około 100 osób, to na wieczory spotkań ze sztuką (odbywają się trzy razy w tygodniu) – znacznie więcej. Kuracjusze z różnych zakątków Ukrainy, Polski, Rosji, Białorusi i innych krajów często sami recytują wiersze, grają na organach czy skrzypcach.

Często grają tu: pianista Wołodymyr Kowałyszyn, skrzypek Jewhen Sowjak, śpiewa solistka lwowskiego Muzyczno-Dramatycznego Teatru Anna Neczaj. Z miejscowych wykonawców gra na skrzypcach Natalia Petriw, śpiewa Natalia Cechmejster. A w księdze gości – słowa podziękowania od gości z Niemiec, Francji, Anglii, USA, Australii...

"Po wojnie, – kontynuuje pan Stanisław, – kościół w Truskawcu zamknięto. Cenne płótna francuskich, hiszpańskich i włoskich mistrzów (73 autentyczne obrazy zostały podarowane kościołowi w okresie międzywojennym) zostały zrabowane podobnie jak i przepiękne witraże, pozłocone figury – wszystkie rzeczy, mające jakąkolwiek wartość. Gmach został najpierw przekazany dla kołchozu imienia Szewczenki pod skład nawozów sztucznych, skutkiem czego była szybka rujnacja świątyni od środka.

Po sześciu latach powstał tu dom ateizmu, planetarium. Nowym władzom bardzo przeszkadzały krzyże na dachu i był wydany rozkaz ich usunięcia. Demontowano krzyże nocą, żeby nikt nie widział, a jednak jedna kobieta, która bardzo rano chodziła do pracy, widziała sprawców tego czynu. Główny krzyż usunąć było dość trudno, był bowiem wykonany z bardzo twardego metalu. Żeby ułatwić sobie sprawę, kościół podpalono.

Spadł dach, sklepienie, wycięto kolumny, zniesiono balkon chóru. Zaczęto przebudowę. Zamiast ołtarza zrobiono część gospodarczą planetarium, zbudowano trzy toalety. Planetarium miało stać się symbolem zwycięstwa nad Bogiem i Kościołem. Jednak teraźniejsza świątynia jest symbolem porażki tych, którzy próbowali walczyć przeciwko Bogu i jego kościołowi. W 1991 roku przekazano parafianom część budynku świątyni, w całości zwrócono kościół w 1993. Potem – długie prace renowacyjne. W 2002 roku kościół został poświęcony przez metropolitę Mariana Jaworskiego.

Warto posłuchać o dalszych losach dwóch mężczyzn, którzy zgodzili się usunąć krzyże. Jeden z nich podczas polowania został zraniony odłamkiem w oko. Zmarł w szybkim czasie i w ciężkich mękach od zapalenia mózgu. Drugi zginął od ręki własnego syna – otrzymał cios nożem podczas pijackiej kłótni. I takich historii jest tu dużo. Ludzie wierzą, że każdy, kto niszczył świątynie, obrazy, plądrował święte miejsca, nie uniknie kary. Często za czyny ojców odpowiadali lub jeszcze odpowiadają ich dzieci, wnuki.

Z właściwą mu skromnością pan Stanisław omija fakt, że kierował wszystkimi pracami budowlano-renowacyjnymi. Nie tylko kierował, ale i był wykonawcą większości z nich. Rozbijał wraz z parafianami sztucznie utworzone przegródki, od nowa budował kolumny, lepił, malował, zakładał ogród. Pilnuje, sprząta, remontuje i jeszcze znajduje czas by opowiadać gościom o Truskawcu i o kościele, oprowadzając grupy turystyczne z Polski.

Nie wspomina pan Stanisław i o tym, jak latem 2006 roku spadł spod sklepienia na czarną chłodną posadzkę i leżał nieprzytomny półtorej godziny. A gdy przyszedł do świadomości, zaczął się modlić. Mało kto wierzył, że uda mu się przeżyć, lecz po kilku operacjach rany goiły się na oczach, doktor żartował, że na nim goi się jak na niedźwiedziu, a pan Stanisław myślał o tym, jak dużo jeszcze trzeba zrobić w kościele. Pół roku po wypadku już malował.

Stoi w centrum Truskawca kościół – świątynia i dla Polaków, i dla Ukraińców, dla każdego, kto potrzebuje obcowania z Bogiem. Pan Czapla, podobny czymś do świętego ojca Pio, wybiega po schodach chóru żeby sprawdzić czy wszystko w porządku z organami. Kupił je w Niemczech za pieniądze, zebrane właśnie w tym celu na gratisowych (bo wejście wolne!) wieczorach muzyki, poezji i śpiewu.

Patrząc na pana Stanisława, rozumiesz sens sentencji, że Świętym może być każdy. Ma rodzinę (kochana małżonka Katarzyna, syn Andrzej, córka Lila, zięć, synowa, wnuki) – wszyscy dumni z takiego męża, taty, dziadka. Wielu znajomych uważa pana Stanisława za dziwnego człowieka – mógłby dużo zarabiać, robić karierę. Lecz on wybrał inną drogę – jest to droga do świątyni. Za wierność Kościołowi i służbę Bogu, w 2011 roku Stanisław Czapla otrzymał z rąk metropolity lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego order błogosławionego Jakuba Strzemię, patrona Archidiecezji Lwowskiej.

Długa i skomplikowana jest historia truskawieckiego kościoła. Skomplikowana i bardzo ciekawa historia pana Stanisława. Przez ostatnie ćwierć wieku przeplątają się, uzupełniają się te dwie historie, w których jest – i radość, i smutek, i upadki, i wzniesienia. A nad tym wszystkim – zwycięstwo Boskiej prawdy. Prawdy, która w konsekwencji zawsze zwycięża kłamstwo. Przykładem tego jest zmartwychwstanie rzymsko-katolickiego kościoła w Truskawcu.


Włodzimierz Kluczak
Tekst ukazał się w "Kurierze Galicyjskim" nr 5 (153), 16 marca-29 marca 2012






Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów