Przekroczenie bramy drohobyckiego cmentarza katolickiego przy ulicy Truskawieckiej jest jak wejście do wehikułu czasu, który przenosi nas na Kresy dawnej Rzeczypospolitej. Idąc alejkami zauważamy zatarte częściowo zębem czasu kamienne tablice upamiętniające Polaków, którzy budowali to miejsce w codziennym trudzie, ludzi wybitnych, zasłużonych dla lokalnej społeczności i tych których nazwiska, oprócz polskiego brzmienia, nie podpowiedzą nam ich historii. Ale jak mawiał ksiądz Jan Twardowski „Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych" toteż z równą troską pochylając się nad wszystkimi mamy obowiązek zachować dla potomnych nie tylko pamięć o naszych rodakach, ale i materialne dziedzictwo drohobyckiej nekropolii. Temu służy prowadzone od kilku lat działanie Górnośląskiego Oddziału Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", zainicjowane i prowadzone przez Alicję Brzan-Kloś, mające na celu systematyczną kwerendę, dokumentację i porządkowanie cmentarzy związanych z Polakami na terenie Ukrainy.
Historia polskich Kresów jest nadal żywa. Pobrzmiewa w rodzinnych opowieściach, literaturze, badaniach naukowych. Jednak w większości przypadków faktyczne rodzinne więzi, czy to w wyniku wojennej tragedii, późniejszych deportacji czy zsyłek, zostały realnie zerwane. Trudno było tam pojechać, jeszcze trudniej cokolwiek zrobić. Długa noc komunizmu dewastująca nie tylko miejsca, ale i pamięć, doprowadziła do powolnego upadku zabytków o polskim rodowodzie. W szczególności nekropolie, które zatapiając się w zarastającą je zieleń traciły swoją wyjątkową godność świadka historii. Na szczęście do czasu. Za sprawą nie tak licznej jak kiedyś, pozostałej na tamtych ziemiach polskiej społeczności, ludzi dobrej woli, którzy życzliwie spoglądają na wspólną polsko-ukraińską historię oraz zapału organizacji i wsparciu państwa polskiego udało się wdrożyć projekty, które dają szansę przetrwaniu zapomnianych wydawałoby się miejsc. I tak to przenosimy się na ulicę Truskawiecką w Drohobyczu...
Jest koniec maja 2025 roku. W kierunku wejścia do cmentarza zmierza pokaźna grupa młodzieży - wolontariuszy z lokalnego 2 Liceum, Szkoły numer 8 i parafianie - wśród nich także dzieci - Rzymsko-Katolickiego Kościoła p.w. Świętego Bartłomieja, zmobilizowani przez proboszcza księdza Mirosława Lecha. Czeka już na nich z niezbędnymi do planowanych prac narzędziami Alicja Brzan-Kloś. Zaczyna się pierwszy dzień kolejnej edycji projektu Wspólnoty Polskiej. W jego efekcie uporządkowana zostanie kolejna kwatera, zinwentaryzowane następne nagrobki, ale również - i to ważne dla zachowania ciągłości idei dbania o miejsca pamięci - przeprowadzone będą "żywe" lekcje historii, dla których ilustracją staną się losy naszych rodaków spoczywających na zawsze w tym miejscu. W tym dziele pomoże ekspert, znawca dziejów miasta i regionu, wykładowca Państwowego Pedagogicznego Uniwersytetu im. Iwana Franki profesor Bogdan Lazorak.
Pierwszy dzień mija pracowicie. Z morza wszechobecnej zieleni wyłaniają się pierwsze kwatery. Miejsce nie przypomina cmentarzy jakie znamy z Polski - czystych, zadbanych. Tam każdy metr trzeba wydrzeć z zarastających wszystko chwastów, uprzątnąć zwalone konary drzew. Na szczęście w cięższych pracach pomaga ukraińska wojskowa Brygada "Czarny Las", która nie tak dawno z własnej inicjatywy, zanim rozpoczął się projekt, wywoziła z terenu cmentarza gałęzie, konary drzew, słowem wszystko to, co wymaga nie lada fizycznej tężyzny ale też i sprzętu transportowego. Jesteśmy za ten piękny gest bardzo wdzięczni, ponieważ jest to dzieło na rzecz naszej wspólnej polsko-ukraińskiej historii, którą symbolizuje nekropolia.
Na szczęście fizyczny trud rekompensuje zapał jaki wykazują wolontariusze. Widzą sens przedsięwzięcia w którym uczestniczą, bo zapomniane miejsce na ich oczach odzyskuje swój pierwotny wygląd. Przynajmniej w rozumieniu założeń planu cmentarza, bo stan nagrobków to zupełnie inna kwestia. Wymagałyby gruntownej rewitalizacji, odrębnego programu konserwatorskiego, trudnego do zrealizowania w obecnej sytuacji wojny z Rosją, jak dotknęła Ukrainę. Może kiedyś... To co można zrobić teraz, to spisać zacierające się inskrypcje. Określić położenie mogił, by - jeżeli tylko będą sprzyjające warunki - wrócić do nich przywracając im dawny blask.
Drugi dzień jest zaskoczeniem zgotowanym przez pogodę. Ściana wody lejąca się niemiłosiernie z nieba uniemożliwia jakiekolwiek prace na cmentarzu. Cóż począć? By nie tracić cennego czasu w liceum organizowana jest lekcja historii, którą poprowadzi profesor Bogdan Lazorak. Miała być krótsza, ale jak tu krótko opowiedzieć o bogatych w wydarzeni dziejach Kresów? W efekcie kilka godzin mija w mgnieniu oka. Słuchacze bogatsi o wiedzę, wskazówki gdzie można ją pogłębić w literaturze przedmiotu mogą udać się na odpoczynek, aby zbierać siły na kolejny dzień pracy.
Już świt dnia następnego pokazuje łaskawość aury. Zroszone życiodajnym deszczem drzewa mienią się kolorami jakie spotkamy tylko w tym miejscu. To jedna z tajemnic Kresów opisywana przez poetów i pisarzy. Ale zostawmy na inną okazję romantyczne uniesienia tak bliskie naszym duszom, bo czeka praca o wiele bardziej przyziemna. W ruch idą grabie, elektryczne kosy, szpadle. Metr po metrze oczyszczane są alejki i otoczenie grobów. Wszystko co niepotrzebne musi zostać zapakowane w worki i wywiezione z cmentarza. I tak mija ten i następny dzień.
Wyzwanie jest duże. Nie zapominajmy, że drohobycki cmentarz założony w 1790 roku - najstarszy po lwowskim Łyczakowskim, starszy nawet od słynnego Cmentarza Rakowickiego w Krakowie, Powązkowskiego w Warszawie czy Cmentarza na Rossie w Wilnie - to w znacznej mierze polska nekropolia na której pochowanie są całe pokolenia naszych rodaków zamieszkujących te tereny. Niemal wszystko, począwszy od usytuowanego nieopodal krzyża upamiętniającego przedwojenny grób Nieznanego Żołnierza z pięknym przesłaniem „Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna, Sto razy wrogów zachwiana potęgą, Skończy zwycięstwem.”, przypomina o ideałach, które przyświecały spoczywającym tu Polakom. Z pewnością nie każdy był bohaterem, ale każdy z nich budował wedle swoich umiejętności i talentu to miejsce, które dzisiaj wspominamy z sentymentem jako polskie Kresy. A to rodzi w nas powinność, którą trudno wypełnić w ramach jednego sezonu. Dlatego kończąc tegoroczny już myślimy o kolejnych. To przecież troska o zachowanie w pamięci historii narodów, które żyły tutaj razem dziesiątki lat. Należy przekazać ją dla przyszłym pokoleniom, bo - chociażby - pozwala zrozumieć co jest powodem naszego sentymentu do Kresów. - uzasadnia Alicja Brzan-Kloś.
Dzięki wsparciu finansowemu Instytutu POLONIKA powołanego do zachowania polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą, pomocy naszych przyjaciół ze środowisk, które już wymieniliśmy w reportażu, liczymy, że z czasem historia zaklęta w kamieniu drohobyckiego cmentarza odzyska swój blask.
Pisząc o pobycie w takim miejscu trudno oddać emocje towarzyszące dziełu rewitalizacji i archiwizacji. Może chociaż w niewielkim stopniu pomoże w tym prezentowany poniżej fotoreportaż. Niech będzie też podziękowaniem dla wszystkich, którzy zaangażowali się w to szlachetne przedsięwzięcie. Jesteśmy im bardzo wdzięczni za poświęcony bezinteresownie czas.
PROJEKT DOFINANSOWANY ZE ŚRODKÓW
NARODOWEGO INSTYTUTU DZIEDZICTWA POLSKIEGO ZA GRANICĄ
POLONIKA
Drohobycki cmentarz przy ul. Truskawieckiej, założony w 1790 roku jest najstarszym, po lwowskim Łyczakowskim, cmentarzem na tych terenach. Prowadzi do niego wspaniała brama strzegąca spokoju spoczywających na wieki w tej nekropolii. Od wejścia, ścieżką w lewo dojdziemy do rogu cmentarza, gdzie usytuowano olbrzymi krzyż, wzniesiony w 1999 roku nad przedwojennym grobem Nieznanego Żołnierza. U stóp krzyża tablica z cytatem z Byrona:
„Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna, Sto razy wrogów zachwiana potęgą, Skończy zwycięstwem.”
Drohobycki cmentarz otwarto 3 maja 1790 roku. Jest on młodszy jedynie o 4 lata o Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. Cmentarz w Drohobyczu starszy jest od słynnego Cmentarza Rakowickiego w Krakowie, Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie czy Cmentarza Na Rossie w Wilnie.
Zabytkowy cmentarz katolicki przy ul. Truskawieckiej w Drohobyczu, założony w 1790 roku, to miejsce pochówku wielu osób zasłużonych dla historii miasta. Znajdują się tu groby polskie, ukraińskie i austriackie. Na uwagę, ze względów artystycznych, zasługują groby Eugeniusza Emila, wspaniała mogiła młodej nauczycielki Heleny Lalkownej z aniołem z tarczą na postumencie, Halusi Twardej, rodziny Urbanowiczów, kaplica Neumannów, Chochłachiewiczów, Teofilii Lityńskiej, Marji Bronisławy Ruderferównej, Leszka Sameckiego czy też Mieczysława Knerowicza.
Na terenie tej nekropolii spoczywają, m.in prezydent Drohobycza Rajmund Jarosz; rajca miejski Jan Fiała; doktor Bronisław Kozłowski; burmistrz Jan Niewiadomski; bliscy pisarza Andrzeja Chciuka, autora wydanych w 1969 r. w Londynie zabawnych i wzruszających wspomnień z Drohobycza zatytułowanych „Atlantyda. Opowieść o Wielkim Księstwie Bałaku”. W centralnej części cmentarza usytuowano kaplice grobowe Neumannów i zasłużonej dla miasta rodziny Nahlików. Zachowały się również zbiorowe mogiły ofiar NKWD z przełomu czerwca i lipca 1941 roku oraz ofiar amerykańskiego bombardowania rafinerii „Polmin” z 26 czerwca 1944 roku.
Największa z kaplic grobowych - Neumannów - została zbudowana w drugiej połowie XIX wieku, w stylu neogotyckim. Użytkowana była przez rodzinę wielce zasłużoną dla kultury i historii polskiej. Z tego rodu wywodził się, m. in. Józef Neumann, wybitny lwowski drukarz i pierwszy prezydent Lwowa w niepodległej Polsce.
Jednym z najcenniejszych zabytków jest kaplica grobowa Nahlików. Wybudowana w 1830 r. stanowi jedyny przykład architektury neogotyckiej w obrębie cmentarza. Zrealizowana została z wykorzystaniem charakterystycznych cech stylowych, widocznych w detalu architektonicznym i formie stolarki okiennej.
Ciekawostką jest fakt, że projekt macewy rodziców Brunona Schulza z cmentarza żydowskiego, po niewielkich adaptacjach, wykorzystał w grobowcu swoich rodziców – za zgodą artysty – rzeźbiarz Ignacy Łobos.
Początki osadnictwa na terenie Drohobycza wiążą się ze słonymi źródłami, z których wydobywano sól. Pierwsze wzmianki o tym sięgają XI w., czyli czasów Rusi Kijowskiej. Główne źródło bogactwa stanowiły warzelnie soli — technologia wydobywania była stosunkowo prosta: do specjalnych dzbanów nalewano solankę i podgrzewano je na ognisku. Podczas gdy woda parowała, sól osadzała się w postaci tak zwanych topek.
W 1340 r. wraz z ówczesnym księstwem halicko-wołyńskim osada została przyłączona przez Kazimierza III Wielkiego do Polski. Nowy władca nadał Drohobyczowi herb, w którym widnieje do dziś dziewięć stożkowatych topek. Żupy ruskie na kilka stuleci stały się jednym z ważnych źródeł dochodów skarbca królewskiego.
Od czasu ponownego przyłączenia do Korony w 1387 r. (po krótkiej przynależności do Węgier) miasto wchodziło w skład ziemi przemyskiej województwa ruskiego. W XV i XVI w. miejscowość rosła i rozwijała się jak typowe średniowieczne miasto. Po nadaniu prawa magdeburskiego przez Władysława II Jagiełłę w 1422 r. działał samorząd i sądownictwo, odbywały się jarmarki. W 1565 r. w Drohobyczu istniało 45 warzelni soli. W burzliwym XVII w. miasto doświadczyło najazdów Tatarów, Chmielnickiego, księcia Rakoczego, pożarów i epidemii.
W 1772 r. w wyniku I rozbioru Rzeczypospolitej województwo ruskie znalazło się pod rządami austriackich Habsburgów, jako część Galicji i Lodomerii. W XIX w. równolegle z tradycyjną specjalnością Drohobycza, warzeniem soli, gwałtownie zaczyna rozwijać się przetwórstwo naftowe. Wraz z otwarciem w 1859 r. pierwszej instalacji rafineryjnej przetwórstwo ropy naftowej wysunęło się na pierwsze miejsce w gospodarce miejskiej. Po przekształceniu „solnego” Drohobycza w Drohobycz „naftowy”, dzięki szybkiej budowie kamiennych domów, miasto nabrało europejskiego wyglądu, jako ośrodek pierwszego w świecie zagłębia naftowego.
Po zawieruchach I wojny światowej, wojny polsko-bolszewickiej i wojny polsko-ukraińskiej, miasto znalazło się w obrębie II Rzeczypospolitej, jako stolica powiatu w województwie lwowskim. W okresie międzywojennym Drohobycz pozostał jednym z najważniejszych centrów przemysłu petrochemicznego.
Po wkroczeniu w 1939 r. wojsk sowieckich stworzono odrębny obwód drohobycki, w skład którego wchodziło 9 rejonów. Obwód ten istniał do maja 1959 r., kiedy zastał włączony do obwodu lwowskiego. Okupacja sowiecka upamiętniła się deportacjami i mordami więźniów politycznych. W czerwcu 1941 r. do miasta weszły oddziały Wermachtu. W czasach okupacji niemieckiej Drohobycz wchodził w skład Dystryktu Galicja Generalnego Gubernatorstwa. W drohobyskim getcie zginął najsłynniejszy mieszkaniec miasta, słynny pisarz i malarz Bruno Schultz.
W lipcu 1944 r. Drohobycz został wyzwolony w ramach Akcji „Burza” przez oddziały Armii Krajowej, jednak już po kilku dniach kontrolę przejęła Armia Czerwona. Wielu polskich żołnierzy zostało rozstrzelanych wówczas przez NKWD, innych deportowano do obozów. Po decyzji jałtańskiej o nowej granicy polsko-sowieckiej większość Polaków wyjechała z miasta do tzw. Centrali i na Ziemie Zachodnie.
OPRACOWANIE: POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA
PATRON MEDIALNY PROJEKTU