21 lipca 2024 roku zmarła Antonina Sokołowska, białostocka animatorka, nauczycielka, instruktorka, reżyserka i scenarzystka. Przez wiele lat angażowała się w pracę Jury Konkursu Recytatorskiego im. Adama Mickiewicza dla Polaków z Zagranicy "Kresy".
Panią Tosię znali już najstarsi Kresowiacy. Pani Antonina Sokołowska zasłużyła się dla wielu pokoleń młodych ludzi, rozwijając w nich teatralną pasję. Założyła białostocki teatr młodzieżowy "Klaps". Spod jej ręki wyszło wielu znanych dziś aktorów, polonistów, dziennikarzy.
Przywołane wspomnienie śp. Antoniny Sokołowskiej napisała prof. dr hab. Jolanta Sztachelska - sienkiewiczolog, literaturoznawca, członkini Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", nauczyciel akademicki Uniwersytetu w Białymstoku.
Niespełna tydzień przed swoimi 85 urodzinami, po miesiącach zmagania się z wielkim cierpieniem, odeszła Antonina Sokołowska. Dla tych, którzy byli przy niej blisko - Pani Tosia, albo - po prostu Tosia. Przy jej urnie nie było oficjalnych przemówień, choć grób ozdobiły wieńce najważniejszych instytucji: Marszałka Sejmu RP, Wojewody Białostockiego, Prezydenta Miasta. W ostatnim pożegnaniu głos zabrali Ci, którzy tego chcieli - najbliżsi: wychowankowie, współpracownicy, przyjaciele. Przed rozejściem się zgromadzonych zabrzmiała na cmentarzu, śpiewana przez wszystkich obecnych, będąca symbolem wspólnoty – tym razem żalu, piosenka: „Chłopcy z naszej ulicy…”
Kim była Tosia ? Pięknym, empatycznym, wrażliwym człowiekiem. Miała styl, charyzmę, była gwiazdą w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nade wszystko kochała teatr. Wychowała wielu młodych ludzi w przekonaniu, że życie bez pasji nie ma wartości i sensu. Zrobiła ponad setkę najrozmaitszych spektakli, pisała scenariusze, robiła adaptacje, wymyślała scenografie i muzykę. Tryskała pomysłami. Wręcz legendarna była jej znajomość tekstów piosenek.
Swoim wychowankom na zawsze zaszczepiła miłość do słowa i niezależnie od tego, czy trafili na sceny polskiego teatru czy do filmu, czy też spełniają się w innych, czasem bardzo odległych od teatru zawodach, dała im coś niezwykłego – wiarę w to, że kultura jest tym, w czym najgłębiej przejawia się nasze człowieczeństwo. Z młodymi ludźmi pracowała grubo ponad pół wieku, potrafiła z każdego wydobyć jego naturalną kreatywność. Dała im także coś, co się nie zdarza często – odczucie istnienia ponadpokoleniowej, opartej na tych samych wartościach wspólnoty, w której każdy znajdzie swoje miejsce i zawsze może liczyć na kogoś drugiego.
Cześć jej pamięci!