SWP




2023-03-09 Wystawa Jubileusz Mikołaja Kopernika w 550. rocznicę urodzin Polska

W holu głównym Publicznej Szkoły Podstawowej nr 4 im. Ireny Szewińskiej w Pułtusku miało miejsce otwarcie wystawy „Jubileusz Mikołaja Kopernika w 550. rocznicę urodzin”. Wystawę przygotowało Polsko – Kanadyjskie Stowarzyszenie Biznesmenów i Profesjonalistów w Windsorze (PCBPAW) w Kanadzie. Projekt sfinansowany przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Wystawę otworzył jej inspirator i prezes PCBPAW p. Jerzy Barycki z Kanady i dyrektor szkoły Krzysztof Łachmański. Gościem specjalnym, który wcielił się w rolę Kopernika był Dawid Makarczyk – student z Kanady, który przygotował i interpretował tekst na podstawie listów Kopernika do Papieża Pawła III.

Wystawa dostępna dla Pułtuszczan, a szczególnie dla uczniów pułtuskich szkół
w dniach 9-10 marca w godz. 9.00-16.00.

Zachęcamy do zwiedzania



OD REDAKCJI

„Któż albowiem zagłębiając się w rzeczach, które w najlepszym porządku ułożone, widzi Boską mocą kierowane, przez pilne ich rozważanie i bliższe ich poznanie, nie zachęci się do cnoty i nie będzie podziwiał Stwórcy wszech-świata, w którym się całe szczęście i wszelkie dobro zawiéra?.....“

M. Kopernik w Przedmowie

Pozwolimy sobie zauważyć, że niezwykle cennym uzupełnieniem wernisażu wystawy była prezentacja tekstu opartego na listach Kopernika do Papieża Pawła III. Należy pamiętać, że wiązała się ona z pewnym ważnym do dzisiaj zagadnieniem, jakim jest metodologiczny status teorii naukowych. Ma on z jednej strony wymiar filozoficznego namysłu, z drugiej zaś czysto praktyczne implikacje, mówiąc najprościej, czy mają być stosowane, czy rozpatrywane wyłącznie jako hipoteza badawcza.

Publikacja dzieła De revolutionibus w 1543 roku wzbudziła kontrowersje zarówno ze względu na pogląd Kopernika dotyczący ruchu Ziemi, jak i z powodu rozbieżności pomiędzy jego nowatorskim twierdzeniem o prawdziwości teorii heliocentrycznej a dominującym wówczas poglądem o hipotetycznej naturze każdej teorii astronomicznej.

Hipotezy astronomiczne zarówno w starożytności, jak i w średniowieczu prezentowane przez astronomów nie rościły sobie pretensji do ukazania prawdy o ruchach ciał niebieskich, były raczej matematycznymi konstrukcjami zdolnymi do rekonstruowania zaobserwowanych zjawisk i przewidywania ich przyszłego przebiegu. Prawdę o świecie - zgodnie z ówczesnymi przekonaniami - przedstawiała filozofia naturalna. Czy Kopernik uznał, że czas skończyć z tą praktyką? nie mamy co do tego pewności, ale bez wątpienia ówcześnie nawet zbyt nowatorska hipoteza mogła napotkać na sprzeciw i daleko idące reperkusje, a co dopiero głoszenie jej uniwersalnej ważności.

Treść listu, który cytujemy poniżej skłania do poglądu, że Kopernik nie tylko dzięki postępowi w matematyce zdołał przedstawić i uporządkować logicznie model heliocentryczny znany od żyjącego osiemnaście lat wcześniej Arystacha, czy nawet pitagorejczyków a zwłaszcza Filolaosa z Tarentu, ale też zmienić paradygmat naukowy, przełamując model geocentryczny opisany w „Almagescie” Ptolemeusza. Ale wiemy też - czego obawiał się astronom - że po początkowym braku zainteresowania teorią kopernikańską nastały czasy jej potępienia bullą papieską z 1664 r. dzięki czemu dzieło pozostało formalnie w indeksie zakazanych do połowy wieku XIX. I co ciekawe stało się tak poprzez sprawę Galileusza z 1616 r. kiedy to wycofana z obiegu, w oczekiwaniu na "poprawki", które objaśniałyby status teorii jako hipotezy - pokreślmy - wyłącznie hipotezy nie zaś opisu rzeczywistości.

W tym świetle warto zapoznać się z treścią listu, stanowiącego rodzaj wstępu do dzieła "O obrotach...” - dzięki niemu poznamy argumentację Kopernika wraz z wątpliwościami, których naturę staraliśmy się Państwu przybliżyć.


List dedykacyjny do Pawła III ułożył Kopernik w czerwcu 1542 r., niespełna na rok przed swoją śmiercią (24 maja 1543).

DO JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI PAWŁA III PAPIEŻA,
MIKOŁAJA KOPERNIKA Przedmowa
DO DZIEŁA: O OBROTACH CIAŁ NIEBIESKICH.

Dobrze jestem tego świadom, Ojcze święty, że znajdą się tacy, którzy dowiedziawszy się, iż w tych oto księgach moich, jakie spisałem o obrotach sfer niebieskich, przyznaję pewne ruchy kuli ziemskiej, zaraz mnie i to moje twierdzenie wyśmieją. Nie do tego bowiem stopnia upodobałem sobie ten mój utwór, iżbym miał nie dbać, jaki sąd inni o nim wydadzą. A lubo wiem, że rozmyślania człowieka oddającego się filozofii dalekie bywają od mniemań ludzi pospolitych, gdyż jego zadaniem jest dochodzić prawdy we wszystkich rzeczach, o ile Bóg na to zezwoli rozumowi ludzkiemu, to jednak sądzę, że należy unikać mniemań odbiegających od rzeczywistości. Toteż, gdy w myśli sobie uprzytomniłem, za jaką to niedorzeczność będzie poczytywane moje twierdzenie o ruchomości Ziemi, przez tych mianowicie, którzy nieruchomość jej w pośrodku świata uznawali za prawdę stwierdzoną przekonaniem wielu stuleci, długo się wahałem, czy tę moją księgę zawierającą dowody owej ruchomości należałoby mi ogłaszać, czyli też może by wystarczyło, gdybym poszedł za przykładem pitagorejczyków i innych jeszcze, którzy tajników filozofii nie przekazywali na piśmie, lecz tylko ustnie, krewnym swoim i przyjaciołom, jak o tym świadczy list Lizysa do Hipparcha. Zdaje mi się zaś, że nie dlatego oni tak czynili, ażeby (jak to niektórzy sądzą) wiadomości te ukrywali zazdrośnie, ale ażeby odkrycia najwznioślejsze, zdobyte znacznym wysiłkiem myśli mężów znakomitych, nie poszły na wzgardę u tych, którzy albo odczuwaj ą wstręt do nauk żadnego zysku nie przynoszących, albo też takich, którzy, mimo że nawoływaniem i przykładem innych pobudzani bywają do oddawanie się filozofii z zamiłowaniem, jednak z powodu tępoty umysłu pomiędzy filozofami wyglądają tak, jakby trutnie pomiędzy pszczołami. To więc gdy rozważałem, obawa wzgardy, na jaką bym się wystawił z powodu nowości i niepojętości moich twierdzeń, ostrzegła mnie, ażebym gotowego dzieła całkiem zaniechał.
Wszelako moi przyjaciele mnie długo wahającego się i odmawiającego od myśli tej odwiedli, pomiędzy którymi był zwłaszcza Mikołaj Schomberg, kardynał kapuański, mąż głośny we wszystkich kierunkach wiedzy, a obok niego wielki mój miłośnik Tiedeman Giese, biskup chełmiński, mąż uprawiający bardzo gorliwie wszystkie nauki zarówno duchowne, jako i świeckie. Ten bowiem częstokroć mnie napominał i nieraz strofując nalegał, ażebym wydał i na światło dzienne wreszcie wypuścił tę oto księgę, która u mnie leżała w ukryciu nie tylko przez dziewięć lat, lecz już czwarte dziewięciolecie. O to samo nalegali inni jeszcze mężowie znakomici i bardzo uczeni, napominając mnie, ażebym dla takich obaw dłużej się nie wzbraniał oddać swojego dzieła na powszechny użytek matematyków. Mówili mi, że im bardziej niedorzeczną dla bardzo wielu wydawałaby się teraz ta moja nauka o ruchomości Ziemi, tym więcej podziwu i wdzięczności sobie zaskarbi, gdy w wydanych moich pismach zobaczą mgłę niepojętości rozwianą za pomocą najoczywistszych dowodów. Ulegając takim namowom oraz oddając się takiej nadziei, zezwoliłem wreszcie przyjaciołom, ażeby zajęli się tego dzieła wydaniem, czego od dawna sobie życzyli.
Zapewne jednak będzie to Waszej Świątobliwości mniej dziwne, że poważyłem się wydać te moje pisma, wyłożywszy przy ich układaniu tyle pracy, iż mogę bez obawy myśli swe o ruchomości Ziemi pisemnie ogłaszać, lecz owszem zechce się Wasza Świątobliwość dowiedzieć, skąd przyszło mi to na myśl, ażebym, sprzecznie z utartym mniemaniem matematyków, jako też niemal wbrew powszechnemu świadectwu zmysłów, śmiał wyobrażać sobie jakiś ruch Ziemi. Dlatego też nie będę Waszej Świątobliwości zatajał, że do rozmyślań nad odmiennym układem ruchu sfer niebieskich nie co innego mnie pobudziło, jak spostrzeżenie, że pod tym względem Matematycy sami ze sobą nie pozostają w zgodzie. Już bowiem co do ruchu Słońca i Księżyca tak dalece są w niepewności, że nie zdołali dostrzeżeniami ustalić nawet niezmiennej długości roku słonecznego. Ponadto układając prawa ruchu tak owych dwóch, jako i pięciu pozostałych gwiazd błędnych, posługują się oni różnymi zasadami i przypuszczeniami, jako też niejednakowym uzasadnieniem ich ruchów i obiegów. Jedni mianowicie używają wyłącznie kół współśrodkowych, inni natomiast mimośrodkowych kół i epicyklów, czym jednak nie osiągają bynajmniej zamierzonego celu. Ci bowiem, którzy współśrodkowe przyjęli koła, lubo za pomocą nich zdołali wytworzyć niektóre ruchy jednostajne, nie potrafili jednak w ten sposób ustalić nic pewniejszego, co by się zgadzało ze zjawiskami na niebie. Ci znowu, którzy obmyślili koła mimośrodkowe, jakkolwiek po większej części zdołali nimi dostrzegane ruchy gwiazd błędnych ilościowo wyjaśnić, przecież wśród swoich wywodów poczynili przypuszczenia, które wydają się sprzeczne z naczelnymi zasadami jednostajności ruchu. Nie zdołali też na owej podstawie wynaleźć rzeczy głównej, jaką jest postać świata, ani też rozpoznać symetrii jego części składowych. Lecz wydarzyło się im tak, jak gdyby ktoś pozbierał z różnych miejsc ramiona, nogi, głowę i inne członki, wyrysowane wprawdzie bardzo dobrze, ale nie ustosunkowane do jednego i tego samego ciała i sobie wzajem nie odpowiadające, a tak z nich wyobrażenie raczej potwora aniżeli człowieka wytworzył. Staje się więc widoczne, że w pochodzie swoich wywodów (zwanym metodą) musieli oni albo pominąć coś potrzebnego, albo też niepotrzebnie wprowadzić coś obcego, nie należącego do rzeczy, to zaś nie przytrafiłoby się im wcale, gdyby się byli na bezpiecznych oparli zasadach. Jeżeliby bowiem przyjęte przez nich hipotezy nie były zwodnicze, wszystkie wynikające z nich następstwa sprawdzałyby się niechybnie. Jakkolwiek to co tutaj mówię jest może niezrozumiałe, to jednak w miejscu właściwym stanie się jasne. Otóż kiedy tak przez czas dłuższy rozważałem niepewność tradycji astronomów, odnoszącej się do jakości ruchów sfer niebieskich, przykra stawała mi się świadomość, iż filozofom nie był znany żaden pewniejszy układ ruchów w mechanizmie świata, który dla nas założony został przez najdoskonalszego i najlepszego z prawodawców, Stwórcę wszechrzeczy, a to pomimo, że tamci najdrobniejszym nawet szczegółom świata uwagę swą poświęcali. Dlatego to zadałem sobie trud przeczytania dzieł wszystkich filozofów, jakie zdołałem zebrać, ażeby wyśledzić, czy też który z nich kiedyś co do ruchów sfer innego może był zdania aniżeli ci, którzy po szkołach nauki matematyczne wykładali. I oto znalazłem najpierw u Cycerona, że Niketas mniemał, jakoby Ziemia się poruszała. Następnie znalazłem znowu u Plutarcha, że niektórzy inni jeszcze tego samego byli zdania; jego słowa, ażeby wszystkim je uprzytomnić, przytaczam: Inni zaś sądzą, że Ziemia się porusza. Tak utrzymuje Filolaos pitagorejczyk, że mianowicie porusza się ona dookoła ognia po kole ukośnym, podobnie jak Słońce i Księżyc, Heraklejdes z Pontu, tudzież Ekfantos pitagorejczyk nadają Ziemi ruch wprawdzie niepostępowy, natomiast w rodzaju krętaka od zachodu na wschód dookoła własnego jej środka.
W tym znalazłszy podnietą, zacząłem także i ja o ruchomości Ziemi rozmyślać. A lub mniemanie takie wydawało się niedorzeczne, przecież, pamiętając, że innym przede mną było dozwolone wymyślać przeróżne kółka w celu wytłumaczenia zjawisk gwiazd błędnych, sądziłem, że także i mnie będzie wolno się przekonać, czy dopuściwszy pewien ruch kuli ziemskiej, nie dałoby się może dla obrotów sfer nieba wynaleźć bezpieczniejsze od szkolnych uzasadnienia. I rzeczywiście, przyjąwszy dla Ziemi te ruchy, które poniżej wśród dzieła jej przypisuję, po licznych i długich dochodzeniach znalazłem wreszcie, że jeżeli ruchy pozostałych gwiazd błędnych zostaną przeniesione na obieg Ziemi i dla obiegu każdej z nich obliczone, wówczas nie tylko że zjawiska, jakie przedstawiają, okażą się prostym następstwem tego przypuszczenia, ale że zarówno kolejność wszystkich tych gwiazd i sfer oraz ich wielkość i same niebiosa w taki ujęte zostaną związek, iż w żadnym ich miejscu nie daje się nic przestawić bez wywołania zamieszania w innych miejscach, jako też w całości wszechświata. Dlatego to także w dzieła tego układzie takiego trzymałem się porządku, że w pierwszej księdze rozważam wszystkie położenia kręgów oraz te ruchy Ziemi, które jej naznaczam, tak że księga ta zawiera niejako ogólny ustrój wszechświata. W następnych zaś księgach porównuję ruchy pozostałych planet i kręgów z ruchem Ziemi, ażeby stąd można było wywnioskować, o ile ruchy te i zjawiska gwiazd dadzą się wytłumaczyć przypuszczeniem jej ruchomości. Nie wątpię, że bystrzejsi i uczeni matematycy przytakną mi, jeżeli - czego filozofia przede wszystkim wymaga - nie powierzchownie, ale gruntownie zechcą poznać i rozważyć to wszystko, co w dziele tym jako uzasadnienie swoich twierdzeń przytaczam. Ażeby zaś zarówno uczeni, jak i nieuczeni widzieli, że nie uchylam się od niczyjego sądu, wolałem te moje prace raczej Waszej Świątobliwości aniżeli komu innemu przypisać, ponieważ nawet i w tym odległym zakątku Ziemi, w którym żyję, Wasza Świątobliwość dostojeństwem swojego urzędu, jako też zamiłowaniem do wszystkich nauk, także matematycznych, za znakomitość jesteś uważany , tak że powagą Swą i rozkazem z łatwością możesz odeprzeć napaści potwarców, jakkolwiek, według przysłowia, na ukąszenie potwarcze nie ma lekarstwa. Jeżeli zaś znajdą się może różni wielomówcy, którzy, pomimo że są nieukami w rzeczach matematycznych, przecież przywłaszczają sobie sąd co do nich, i z powodu jakiegoś miejsca w Piśmie św. źle naciągniętego na korzyść ich wyobrażeń, zechcą to moje dzieło łajać i napastować: tych sobie za nic ważę, tak, że nawet ich sąd jako niedorzeczny odrzucam. Wiadomo bowiem dobrze, że Laktancjusz, głośny skądinąd pisarz, lecz mierny matematyk, bardzo po dziecinnemu rozprawia o kształcie Ziemi, ośmieszając tych, którzy kulistość jej utrzymywali. Nie powinno więc zadziwiać, jeżeliby tacy także nas przedrwiwali. Rzeczy matematyczne dla matematyków są spisywane, którzy jak mniemam przekonają się, że i ta nasza praca odda przysługę Kościołowi, na którego czele obecnie Wasza Świątobliwość się znajdujesz. Gdy bowiem, nie tak znów dawno temu, za Leona X, podczas Soboru Laterańskiego, rozważana była sprawa poprawy kalendarza kościelnego, rzecz wówczas nie została załatwiona jedynie dlatego, że długości lat i miesięcy, tudzież ruchy Słońca i Księżyca jeszcze niedostatecznie wyznaczone zostały. Od owego to właśnie czasu oddawałem się bardziej szczegółowo tym badaniom, zachęcony do tego przez znakomitego męża Pawła, biskupa fossombroneńskiego, który wówczas sprawie tej przewodniczył. Co zaś w tej mierze osiągnąłem, to pozostawiam sądowi przede wszystkim Waszej Świątobliwości oraz wszystkich innych uczonych matematyków, ażeby zaś nie wydawało się, iż w dziele tym zapowiadam Waszej Świątobliwości więcej pożytku aniżeli potrafiłbym dotrzymać, przystępuję do rzeczy.


Polonijna Agencja Informacyjna





Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów