Ujęty w 10 zwięzłych punktów program bywa nazywany prymasowskim dekalogiem bycia dobrym człowiekiem w relacjach międzyludzkich.
Prymas Polski Stefan Kardynała Wyszyński w 1967 roku w liście pasterskim na Wielki Post ogłosił program Społecznej Krucjaty Miłości, drogi do odnowy życia codziennego, zaproszenie do oddziaływania miłością w rodzinie, w domu, w pracy, wśród przyjaciół, na wakacjach, wszędzie. Tak, aby zacząć przemieniać świat od siebie, od najbliższego otoczenia.
Prymas mówił, że „Czas to miłość!(…) Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”. Pozostaje nam tylko zacząć już dziś żyć tym programem.
„Zawsze byłem przekonany o tym, że Duch Święty powołał Waszą Eminencję w wyjątkowym momencie dziejów Ojczyzny i Kościoła i to nie tylko Kościoła w Polsce, ale także i w całym świecie. Patrzyłem na to trudne, ale jakże błogosławione wezwanie od czasów mojej młodości – i dziękowałem za nie Bogu, jako za łaskę szczególną dla Kościoła i Polski. Dziękowałem za to, że »taką moc dał Człowiekowi« – i zawsze za to dziękuję” (Z listu Jana Pawła II do Jego Eminencji Kardynała Prymasa wysłanego z Watykanu 30 października 1979 r.).
Prymas Wyszyński wyszedł na dwór. Za nim podążył jeden z przybyszów. Nie zdążyli jeszcze dojść do ścieżki prowadzącej do bramy wejściowej, gdy rozległo się warczenie psa. Prymas obrócił się, ale było już za późno. Baca chwycił ubeka za nogę. Rozległ się okrzyk bólu i ciche przekleństwo.
– Baca, waruj! – krzyknął Prymas.
– Chodźmy do przedsionka, tu nic nie widać – powiedział do zranionego mężczyzny. Wrócili do wejścia. Kardynał pochylił się.
– Krwawi – stwierdził, patrząc na nogę funkcjonariusza.
– Siostro – zwrócił się do stojącej w pobliżu Maksencji – proszę przynieść jodynę i opatrzyć ranę.
– Nie, nie, nie trzeba – bronił się ubek.
– Trzeba, może wdać się zakażenie – odparł. – O psa proszę się nie martwić, jest zupełnie zdrowy.
Wieczorem, 25 września 1953 roku w życiu Stefana Wyszyńskiego rozpoczął się rozdział, który przyniósł niespodziewane i wielkie owoce. Tego dnia Prymas został aresztowany i – jeszcze o tym nie wiedząc – rozpoczął swoje trzyletnie rekolekcje, z których wrócił, aby poprowadzić rodaków do wolności. Pierwszym etapem tej drogi była Wielka Nowenna i obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Nie przebrzmiały jeszcze echa tych wydarzeń, gdy kardynał zaproponował rodakom program Społecznej Krucjaty Miłości w oparciu o dziesięć zwięzłych wskazań, z których pierwsze brzmiało: „Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata”.
On sam potrafił miłować miłością mądrą i dojrzałą. Widać to choćby w jego rozmowach z odwiedzającymi go codziennie dowódcami obiektu 123 (takim kryptonimem władze komunistyczne oznaczyły miejsce przetrzymywania więźnia). Przeważnie te krótkie rozmowy miały charakter neutralny i beznamiętny, czasem przeradzały się w spór, gdy Prymas domagając się sprawiedliwości wykazywał bezprawie działań wobec niego. Na koniec jednej z takich dyskusji w ten sposób zwrócił się do swojego rozmówcy: W tym wszystkim chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę, a mianowicie naszego wzajemnego stosunku. Pan rozumie, że jestem zmuszony patrzeć na pana jako na przedstawiciela krzywdzącego mnie rządu. Nic dziwnego, że mój stosunek do pana nie może być przyjemny, chociaż nie chcę, by pan uważał go za osobiście wrogi. Muszę walczyć o swe prawa.
Myśl dobrze o wszystkich – nie myśl źle o nikim – czytamy w drugim punkcie ABC Społecznej Krucjaty Miłości. – Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego.
Pragnę, by słowa tu zawarte, były czytaniem duchowym, osnową konferencji i rozważań w czasie Wielkopostnych rekolekcji – pisał Prymas Tysiąclecia w liście pasterskim na Wielki Post 1967 roku. Wzywał w nim do budowy Rzeczpospolitej Miłości.
Naprzód pokój i dobro najbliższemu, a więc rodzinie – żonie mężowi, dzieciom, rodzeństwu, starym rodzicom i wszystkim, którzy do bliższej lub dalszej rodziny i domowników należą.
(…)
Nie zamykajcie progów waszego domu przed najwspanialszym darem Ojca wszelkiego życia – przed nowym życiem, przed dziecięciem.
(…)
Nawet na odcinku stosunków politycznych, gdzie różnice poglądów najłatwiej doprowadzają do sporów i namiętności, zachowajcie spokój, umiar i opanowanie.
Prymas pisał te słowa kilka miesięcy po aresztowaniu przez komunistów pielgrzymującego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, w sytuacji ostrego sporu z władzą, której agresywność rosła po niezwykłym sukcesie obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski. Ówczesny I sekretarz PZPR Władysław Gomułka nie mógł darować kardynałowi Wyszyńskiemu przejęcia rządu dusz Polaków. Nie mógł też zrozumieć, w jaki sposób do tego doszło.
Pół wieku później możemy cieszyć się wolnością, o której wówczas trudno było marzyć. Jednocześnie wezwania Prymasa nic nie straciły na aktualności:
Postawcie straż wargom waszym! Wypowiedzcie walkę przekleństwom, wyzwiskom, grubiańskim i obelżywym słowom, których niestety, tak wiele w naszym codziennym życiu.
(…)
Starajcie się wiele wyrozumieć i wiele ludziom przebaczyć. „Nie dajcie się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężajcie” (Rz 12,21).
(…)
Wypowiedzcie zdecydowaną walkę nietrzeźwości, pijaństwu i marnotrawstwu ciężko zapracowanego grosza.
Był rok 1963. W maju Prymas Wyszyński udał się do Rzymu na zjazd rektorów polskich misji katolickich. W kościele pw. Św. Stanisława Biskupa i Męczennika podczas homilii powiedział, że biskup ze Śląska powinien być twardy jak bryła węgla. Jak pisze Ewa Czaczkowska w książce „Kardynał Wyszyński” zebrani w kościele zrozumieli, że była to krytyka pochodzącego ze Śląska arcybiskupa Józefa Gawliny: „Powinien, czyli nie był”. Gawlina, w czasie wojny biskup polowy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, zaprotestował mocno przeciw porozumieniu, które w 1950 roku Prymas podpisał z władzami komunistycznymi. Po wojnie przebywający we Włoszech arcybiskup został duchowym opiekunem polskiej emigracji.
Obecna na mszy polska pisarka Maria Winowska poprosiła kardynała Wyszyńskiego o rozmowę. „Powiedziała mu bez ogródek – pisze Ewa Czaczkowska – że ‘poczuła się zgorszona tym publicznym upokorzeniem starego biskupa przed frontem jego podwładnych’. Winowska opowiadała Janowi Nowakowi Jeziorańskiemu, ówczesnemu dyrektorowi Radia Wolna Europa, że prymas na jej słowa ‘zbladł, chwycił się oburącz stołu i zdołał wykrztusić z siebie tylko trzy słowa: ‘rozmowa jest skończona’. Nie minęło wiele czasu, gdy abp Gawlina odebrał telefon od prymasa. Wyszyński zapowiedział się z wizytą.
- Przyszedłem przeprosić, ponieważ wszyscy już się rozjechali, więc przyprowadziłem świadków – powiedział Prymas, któremu towarzyszyli dwaj księża.”
Mów zawsze życzliwie o drugich – nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi.
Tak brzmi trzeci punkt ABC Społecznej Krucjaty Miłości zainicjowanej przez kardynała Wyszyńskiego bezpośrednio po zakończeniu obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski. Jak widać zalecenie to stosował także do siebie. Cenił również tych, którzy mówili mu prawdę. Po wizycie u arcybiskupa Gawliny zadzwonił do Marii Winowskiej i powiedział jej: „Mam do pani nieograniczone zaufanie”.
„W codziennym życiu często zapominamy, że mając prawo do prawdy innych, sami musimy być w prawdzie. Bo tylko za cenę prawdy przez nas wypowiadanej, możemy oczekiwać prawdy od innych” – pisał w Liście Pasterskim na Wielki Post 1970 roku. List ten poświęcił w całości obecności prawdy w relacjach społecznych. Była to część nauczania związanego ze Społeczną Krucjatą Miłości, nazwana przez niego Krucjatą Dobrego Słowa.
I znowu – jak tyle razy, gdy czyta się teksty Prymasa – słowa te zachowują dziś pełną aktualność.
„Co ludzie robią ze słowa, jak używają i nadużywają słów, często kłamliwych, brudnych, zafałszowanych, burzących, druzgocących wokół wszystko, nieodpowiedzialnych, obliczonych na wprowadzenie w błąd kogo się da - pisał. - Człowiek współczesny jest rozgadany, rozkrzyczany, rozdyskutowany, rozkrytykowany, produkujący bezmyślnie słowa, nawet w dyskusji i dialogu słuchający tylko siebie”.
Przestrzegał przed taką postawą, ponieważ dość napatrzył się już do czego ona prowadzi. Sam miał za sobą ponad dwadzieścia lat dialogu z komunistami, którzy stosowali dokładnie te same sposoby. Po podpisaniu wspomnianego porozumienia z roku 1950 zapytano go czy należy negocjować z diabłem. „Z diabłem nie, ale z człowiekiem tak” – chcą widzieć po drugiej stronie bardziej człowieczeństwo niż nienawiść swoich niełatwych partnerów rozmów.
W czwartym punkcie ABC Społecznej Krucjaty Prymas zalecał: Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć.
Bolesław Bierut, który stał wówczas na czele władz państwowych wsadził go w końcu do więzienia. Niespełna trzy lata później, wiosną 1956 roku zmarł nagle podczas wizyty w Moskwie. Prymas przebywał wtedy w Komańczy.
– Uwierzcie mi albo nie, ale prezydent przyśnił mi się dzisiaj w nocy – powiedział księżom przy kolacji. – Wiemy, że istnieje communio sanctorum – świętych obcowanie. Ale istnieje też komunikacja duchów. Wiele modliłem się za prezydenta i dziś mi się przyśnił. Może przyszedł po pomoc. Dlatego też przez najbliższe dni nie będziemy wychodzić z domu i będziemy pokutować. Jutro odprawię za niego mszę. Niech Bóg okaże mu miłosierdzie.
Wieczorem zanotuje:
Oglądałem się za nim we śnie – i nie zapomnę o pomocy modlitwy. Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina – ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo.
Początek roku 1958. Od kilku miesięcy trwa wędrówka kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej po polskich parafiach. To zarazem pierwszy rok Wielkiej Nowenny przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Przebiegał on pod hasłem: „Wierność Bogu, Krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i jego
Od październikowej odwilży 1956 roku minęło zaledwie 14 miesięcy, ale nikt już nie pamiętał o dobrych relacjach między państwem a Kościołem z okresu uwolnienia Prymasa Wyszyńskiego z więzienia. Jego zamiar przypomnienia, że tysiąc lat państwowości Polski to zarazem tysiąc lat chrześcijaństwa nie spodobał się komunistom. Nasiliły się ataki na Kościół, władze coraz częściej stosowały małe i większe represje.
W tych okolicznościach 11 stycznia 1958 roku około godziny siedemnastej rozpoczęło się spotkanie kardynała Wyszyńskiego z I sekretarzem PZPR Władysławem Gomułką i premierem, Józefem Cyrankiewiczem.
Kardynał Wyszyński relacjonował sytuację przez dwie i pół godziny. Potem głos zabrał Gomułka. Wymiana opinii trwała… 11 godzin i zakończyła się przed czwartą rano.
Prymas wspominał potem, że jego rozmówcy prezentowali godną podziwu wytrwałość. Gomułka przez cały ten czas raz pociągnął ze szklanki łyk herbaty. Cyrankiewicz wypił herbatę i zjadł ciastko. On wypił pół szklanki herbaty. Czuł się dobrze, umysł miał trzeźwy. Nie dziwił się temu. Przecież wziął z sobą obrazek Matki Boskiej Jasnogórskiej – pomagała mu Virgo Potens (Panna Można). A kto im pomagał? – zastanawiał się – czy nasi księża potrafiliby być tak wytrwali?
Mimo gorącej atmosfery spotkanie skończyło się pojednawczo. „Zarzucaliście mi, panowie, wiele błędów – powiedział wówczas – ja też nie szczędziłem wam zarzutów. Jesteśmy ludźmi omylnymi. Jeżeli popełniliśmy błędy, to można zacząć od nowa. A więc zaczynajmy na nowo, unikając błędów”.
Przebaczaj wszystko, wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.
Tak brzmi piąty punkt Społecznej Krucjaty Miłości ogłoszonej przez kardynała Wyszyńskiego po zakończeniu obchodów milenijnych.
Będąc pasterzem stolicy Polski, a zarazem świadkiem cierpień jej mieszkańców w czasie ostatniej wojny wiedział jak ważne jest przebaczenie, bez którego serce ludzkie jest skłonne do najgorszego. Z czcią mówił o heroizmie powstańców warszawskich i zarazem zwracał uwagę na to, co świadczyło o wielkości ich wnętrza. Opowiadał na przykład jak wzięli do niewoli Niemca, lecz gdy chcieli zapalić, mieli wątpliwości, czy dobrze robią, bo może on też by chciał. I dali mu papierosa. Wspominał też oficerów niemieckich, którzy po upadku powstania pojawili się w Laskach, gdzie był kapelanem szpitala polowego. Jeden z nich pokazał mu wtedy zdjęcie zwalonego pomnika Chrystusa sprzed kościoła św. Krzyża. Jezus jedną ręką trzymał krzyż, drugą miał podniesioną. Wskazywała na napis na cokole: „Sursum corda” – „W górę serca”. Niemiec powiedział księdzu Wyszyńskiemu: „Noch ist Polen nicht verloren!” – „Jeszcze Polska nie zginęła”.
W kontekście tych drobnych z pozoru wojennych doświadczeń przyszłego Prymasa Polski lepiej widać tło wielkiego wydarzenia, jakim był słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. List ten wzbudził furię komunistów, a zarazem ich nadzieję na wbicie klina między pamiętających wojenne krzywdy Polakami a ich biskupami. Nadzieje te – jak wiemy – okazały się płonne. Przeciwnicy Prymasa nie mieli bowiem wiedzy, którą on miał – siła Ewangelii zawsze okazuje się większa od siły zła, choć pozornie na początku to ono wygrywa.
Szósty punkt Społecznej Krucjaty brzmi: Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tobie tak czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co Ty jesteś winien innym.
Kilka miesięcy po obchodach milenijnych kardynał Wyszyński mówił o Społecznej Krucjacie Miłości uczestnikom Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę. Powiedział wówczas:
Do dziś dnia pracują trybunały międzynarodowe, które skazują tych, co się tutaj, w Warszawie i w całej Polsce popisywali nienawiścią, na ciężkie kary. Są to bolesne, ale niezbędne dla wychowania narodów wyroki. Ale my tego wszystkiego już więcej nie chcemy! Nie chcemy, aby kiedyś rozpoczęły pracę nowe trybunały, które będą karały ludzi za niegodziwości czasów dzisiejszych. Dlatego też Warszawa musi skończyć z nienawiścią, a zacząć promieniować miłością.
Pół wieku później w tej Warszawie wystawia się spektakle, które uwłaczają godności sztuki, godności człowieka i godności największego z Polaków – Jana Pawła II. Niemniej, wiedza Prymasa o sile Ewangelii większej od siły zła pozostaje wciąż aktualna.
Ks. Prymas: „Proszę jej powiedzieć, że my i jej, i im wszystkim i ich rodzinom życzymy jak najlepiej, po chrześcijańsku – bez nienawiści – tego wszystkiego, czego oni sami sobie życzą”.
Kapelan: „Niejednemu będzie przykro, wspomnienia rodzinne jednak są silne, ale cóż oni nie mogą nic okazać”.
Ks. Prymas: „Naturalnie, między nimi też są różnice, nawet u samej góry. Zresztą jeden drugiego pilnuje”.
Siostra: „Oni sobie, jeden drugiemu nic nie wierzą”.
24 grudnia 1953 roku w Stoczku Warmińskim przy wigilijnym stole siedziały trzy osoby: Prymas Stefan Wyszyński, ksiądz Stanisław Skorodecki i siostra Maria Leonia Graczyk. Dokładna relacja z ich rozmowy została zapisana w raporcie TW Krystyny. Dowiadujemy się z niej, że Prymas prosi siostrę Leonię o przekazanie życzeń świątecznych kucharce oraz ubekom: „Życzymy be nienawiści tego wszystkiego, czego oni sami sobie życzą”. A oto dalszy ciąg tej więziennej rozmowy:
Ks. Prymas: „Jak byłem w Lublinie i potem, dokąd się dało, chodziłem w święta do chorych w szpitalach. Jeden chory mi powiedział: „O, to ksiądz biskup przyszedł do nas? Myśmy myśleli, że ksiądz biskup gdzieś się bawi”. Jakie wy macie wyobrażenie o życiu biskupa w święta? A ja zawsze w święta swoich domowników wysyłałem, gdzie kto chce, a sam łaziłem po chorych, biednych. Cieszyli się, z każdym trzeba było coś porozmawiać.
Kapelan: „A jak był gdzieś jakiś niekatolik?”
Ks. Prymas: „I oni rozmawiali, chcieli, żeby przy każdym się zatrzymać. Partyjny, albo jakiś tam ubowiec też coś zawsze burknął, widać było, zresztą zawsze mi mówiono wcześniej, ale nikogo nie pomijałem”.
Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem.
Tak brzmi siódmy punkt Społecznej Krucjaty Miłości ogłoszonej przez Prymasa Wyszyńskiego bezpośrednio po obchodach Tysiąclecia Chrztu. Przygotowane trzyletnimi więziennymi „rekolekcjami” Prymasa Milenium stanowiło dla niego nie finał, lecz początek budowy cywilizacji, którą wiele lat później Jan Paweł II nazwie cywilizacją miłości.
Dwa lata później miasto, którego był pasterzem stało się świadkiem fali nienawiści, która do historii przeszła jako tzw. „wydarzenia marcowe”. Jak wiadomo zdjęcie „Dziadów” ze sceny Teatru Narodowego wywołały protesty studenckie. Władze komunistyczne brutalnie je stłumiły rozpętując zarazem kampanię antysemicką. Wzbudziło to w Prymasie wielki smutek. W kwietniu, podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej mówił: …w tej chwili jesteśmy świadkami tak bolesnych przeżyć i widowiska, że serce wprost kurczy się z bólu, gdy się na to wszystko patrzy i gdy się tego słucha... Wydaje się, jak gdyby dla pewnej kategorii ludzi zabrakło w Polsce miłości i prawa do serca. (…)Gdybym zdołał to uczynić, jak pragnę tego sercem, to upadłbym w tej chwili na kolana przed wszystkimi znieważonym w naszej Ojczyźnie i prosiłbym: Bracie, odpuść!... odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!... Bo jeszcze nie rozumieją prawa miłości.
vPrymas zwracał się do ofiar, ale także do … oprawców:…gdy klękam duchem przed wszystkimi znieważonymi i proszę, aby ratowali swą miłość, która jest ratowaniem własnego człowieczeństwa, klękam i przed tymi, którzy znieważali i znieważają słowem i czynem. Tym bardziej mówię do nich: „Przyjacielu!... Przyjacielu!... – jak mówił Chrystus do ucznia, który Go całował... Przyjacielu, co czynisz? I Ciebie też przepraszam, że znieważyłeś swoje człowieczeństwo kłamstwem i dopuszczoną do serca nienawiścią.
Zadziwiające, ale ten, który nie musiał poczuwać się do żadnej winy czynił wówczas publicznie rachunek sumienia:
To może ja jestem winien, Biskup Warszawy! bom niedostatecznie mówił o obowiązku miłości i miłowania – i to wszystkich, bez względu na mowę, język i rasę, aby na nas nie padał potworny cień jakiegoś odnowionego rasizmu, w imię którego bronimy naszej kultury. Nie tą drogą!! Kulturę naszą obronimy tylko przez prawo miłości!
Punkt dziesiąty Społecznej Krucjaty brzmi: Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.
Dziś nie mówimy już „nienawiść” lecz hejt. Przemoc fizyczną zastąpił cyberbulling. Kiedy w 2012 roku ukradziono srebrną sukienkę Matki Bożej z sanktuarium w Stoczku Warmińskim – tym samym, gdzie niegdyś siedział Prymas - w sieci pojawiły się m.in. takie komentarze:
„Na biednego nie trafiło.” „Chłopaki, szacun dla was. Nie dajcie się tylko złapać inkwizycji”. „To tysiącletni klecha nie siedział w kiciu a był więziony w sanktuarium. W takim razie nie był więziony a nawiedzał Stoczek”.
W tym kontekście słowa Prymasa sprzed pół wieku znowu nabierają niezwykłej aktualności:
Cóż mam uczynić? Tak bardzo pragnę zniżyć się do nóg wszystkich: i znieważonych i znieważających, i powiedzieć: przykazanie nowe ogłaszam Wam, abyście się społecznie miłowali. A teraz, w Imię Boga i Chrystusa, który jest Królem Miłości – idę całować wasze nogi!...
Stoczek Warmiński, koniec grudnia 1953 roku
Prymas Wyszyński poszedł do schowka pod werandą. Trzymali tam prowizoryczne łopaty do odśnieżania, które razem z księdzem Stanisławem zrobili ze starych desek. Odgarniali nimi śnieg, robiąc sobie ścieżki do spaceru po ogrodzie.
– Znowu trochę nasypało – powiedział Prymas. – Posprzątamy, to i rozgrzejemy się trochę.
Ale w schowku nie było jednej łopaty. Znaleźli je porzucone przy płocie. Pewnie znowu jacyś strażnicy użyli ich do zrobienia przejścia, a potem rzucili nie odnosząc na miejsce.
– Widzi ksiądz, oni to nazywają ustrojem dla mas pracujących – skonstatował kardynał. – Robią plany produkcyjne, każą wyrabiać kilkaset procent normy, odznaczają przodowników pracy orderami, ale narzędzi na miejsce odłożyć nie potrafią. Martwię się o ten kraj, bo jak tak dalej pójdzie, to ludzie zupełnie odzwyczają się od solidnej roboty.
Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak Ty korzystasz z pracy drugich – tak brzmi ósmy punkt Społecznej Krucjaty Miłości ogłoszonej przez kardynała Wyszyńskiego tuż po zakończeniu obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski.
Autor „Ducha pracy ludzkiej” wiedział bardzo dobrze jak niszczący dla człowieka jest brak pracy lub złe jej wykonywanie. Niestety, na skutek zmian ustrojowych kwitły bumelanctwo oraz niszczenie lub przywłaszczanie sobie materialnego zaplecza pracy. Praca w tych warunkach przynosiła bardziej degenerację człowieka niż jego rozwój.
Więcej uwagi na nasze człowieczeństwo!!! – wołał Prymas w wielkopostnej homilii do środowiska lekarskiego 23 marca 1969 roku. - A może zagubiamy je w sobie sami, powodowani różnymi względami? Może bardziej widzimy w sobie zawodowca, specjalistę o zawężonym polu widzenia, jak to często bywa w daleko rozwiniętej specjalizacji, mającej swoje dodatnie, a niekiedy i ujemne strony. (...)
Naród coraz bardziej składa się ze speców i zawodowców, przez co ginie i zagubia się człowieczeństwo. Może to zbyt krańcowe powiedzenie, ale można je wybaczyć w zwięzłym myśleniu: Coraz więcej dobrych zawodowców, coraz mniej porządnych ludzi! I dlatego życie wśród nich staje się coraz trudniejsze.
Wprost trudno uwierzyć, że słowa te zostały wypowiedziane prawie pół wieku temu w zupełnie innej rzeczywistości: społecznej, gospodarczej i politycznej. Jak bardzo pasują one do nas – Anno Domini 2017. I to nie tylko w wielkich korporacjach, ale także w zawodach, o których zwykło mówić się, że potrzeba do nich powołania (chociaż każda praca jest darem od Boga i powołaniem). Wówczas, w homilii z 1969 roku Prymas zwracał się szczególnie do lekarzy.
Wydaje mi się (..), że znakomita część lekarzy polskich, którzy są powołani w trudnych czasach do leczenia ciał Narodu, nie rozumie, iż jest to możliwe tylko wówczas, gdy do chorych ciał przyjdzie zdrowy duch! Tymczasem nieraz do chorych ciał przychodzą chorzy ludzie, którzy nie mają odwagi powiedzieć Narodowi i tym, którzy wzięli za Naród częściową odpowiedzialność: mylicie się!
Dziś wiele mówimy o kryzysie w opiece zdrowotnej, o potrzebie zmian systemowych. Znacznie mniej zaś o tym, że szpitale służą nie tylko ratowaniu życia, że zabija się w nich życia nienarodzone dzieci z podejrzeniem niepełnosprawności, że w gabinetach lekarskich wypisuje się recepty na specyfiki niszczące poczęte istoty ludzkie.
Był czas, gdyśmy ostrzegali: ratujcie w Polsce człowieka! – mówił Prymas przed pół wiekiem. – Ratujcie nowe życie, ratujcie prawo człowieka do urodzenia się na polskiej ziemi! Opuszczano ręce. Ostrzegano mnie: tego tematu nie poruszać, niebezpieczny. Ja nie widzę w nim tematu politycznego, widzę temat narodowy: moralności i etyki narodowej, której – na tym odcinku – wykładnikiem i obrońcami są lekarze i kapłani. To widzę! Wszystko inne mnie nie obchodzi! W tej chwili najważniejszą rzeczą jest, aby Polska nie stoczyła się na ostatnie miejsce w świecie w przyroście naturalnym ludności. Jesteśmy na samym dnie. (...)
Zdaje mi się, że na tym odcinku jest jakiś niespełniony obowiązek wobec Narodu ogromnej części lekarzy. Można o pewnej grupie ludzi powiedzieć: ślepi i wodzowie ślepych. Jeśli ślepy ślepego prowadzić będzie, obydwaj w dół wpadną. A my jesteśmy w tym dole!
Lekarstwem na tę postawę jest dziewiąty punkt Społecznej Krucjaty Miłości:
Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim
i chorym. Użyczaj ze swego. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie.