«Jeśli chociaż co dziesiąty będzie kultywować pamięć o Wołyniu przez wolontariat, to jeszcze nawet nasze wnuki będą mogły się cieszyć z miejsc, które uratujemy od zniszczenia przez zaniedbanie» – mówi Paweł z Warszawy, który na początku lipca wraz z innymi wolontariuszami z Polski porządkował stary cmentarz katolicki w Kisielinie.
W ciągu dwóch dni na cmentarzu w Kisielinie pracowała kilkuosobowa ekipa. Akcja została zorganizowana przez Artura Aloszyna – genealoga, krajoznawcę i współzałożyciela Muzeum Kisielina. Od kilku lat robi wszystko, co w jego siłach, by sprzątanie całego terenu cmentarza katolickiego, a nie tylko przy pojedynczych pomnikach, odbywało się regularnie.
W 2022 r. udało mu się zgromadzić tu najwięcej ludzi, bo łącznie ok. 40, którzy wybrali się na cmentarz kilka razy. Usunięto wówczas dużo zarośli, w tym na sporym obszarze wycięto wszechobecny sumak. W kolejnych latach udawało się utrzymywać porządek na wyczyszczonym z sumaku terenie przy udziale miejscowych mieszkańców oraz przyjezdnych wolontariuszy. W 2024 r. sprzątanie cmentarza wsparł Konsulat Generalny RP w Łucku. Dodatkowo jesienią zeszłego roku miejscowi wykosili i spryskali chemikaliami oczyszczoną z zarośli część nekropolii.
W tym roku z pomocą przyszedł Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą «Polonika» i Chorągiew Łódzka ZHP: tegoroczne porządkowanie w Kisielinie jest częścią projektu «Polskie cmentarze na Ukrainie i kresowiackie mogiły w Bykowni w Roku Katyńskim 2025» Chorągwi Łódzkiej ZHP w ramach programu «Miejsca pamięci narodowej za granicą» realizowanego przez «Polonikę» ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. «Przywieźliśmy do Kisielina sprzęt niezbędny do pracy na cmentarzu» – zaznacza Jarosław Górecki z Chorągwi Łódzkiej ZHP.
«Sprzątaliśmy cmentarz 4 i 5 lipca. Walczyliśmy z roślinnością, usuwaliśmy niektóre pnie pozostałe po zeszłorocznych akcjach, wynosiliśmy śmieci. Ten etap porządkowania został zakończony» – mówi Artur Aloszyn. Poprzez swoją działalność skierowaną na odradzanie historii Kisielina i okolic, zachęca do udziału w pracach ludzi chcących aktywnie pielęgnować pamięć. Uczestnicy tegorocznego porządkowania dowiedzieli się o planowanej przez niego akcji dzięki znajomości z nim, a także poprzez śledzenie jego profili w mediach społecznościowych oraz strony Muzeum Kisielina na Facebooku. To tu opowiada o dziejach i teraźniejszości tego zakątka świata.
W lipcowym porządkowaniu cmentarza wzięli udział Polacy z Warszawy, Krakowa i Kalisza. Dla każdego z nich była to pierwsza tego typu akcja związana z pamięcią o Polakach na Wołyniu. Dołączył do nich również Wasyl Szachrajuk z Nowowołyńska – mecenas i współzałożyciel Muzeum Kisielina.
«Postanowiłem spróbować i wcale nie żałuję. Był to mój pierwszy wolontariat w życiu, ale na pewno nie ostatnia tego typu praca» – podkreśla Paweł z Warszawy, jeden z uczestników akcji.
«Po raz pierwszy trafiłem do Kisielina pod koniec stycznia br., podczas podróży po Wołyniu z kolegą Jarkiem. Kościół, jak i cmentarz, zrobiły na mnie wielkie wrażenie. W przypadku cmentarza widać było, że ktoś stara się o niego dbać, ale dalej potrzeba przy nim pracy i pieniędzy, aby go ratować» – mówi Paweł. Po powrocie do Polski ustalając, kto zajmuje się polskimi pozostałościami w Kisielinie, nawiązali z kolegą kontakt z Arturem Aloszynem.
«Od jakiegoś czasu chodziła za mną myśl, aby zrobić coś pożytecznego dla innych. Co jakiś czas staram się wspierać finansowo akcje związane z chorymi, najczęściej bezpańskimi zwierzętami, ale są to raczej drobne kwoty, na jakie mogę sobie pozwolić. W przypadku Kisielina chodziło nie o finanse, tylko o siłę własnych rąk i czas poświęcony czemuś większemu, niż scrollowanie życia na social mediach» – mówi Paweł.
Jarosław Hankiewicz, kierownik referatu Straży Miejskiej m.st. Warszawy, do Ukrainy po raz pierwszy pojechał w 2017 r. Nie jechał z misją, nie z konkretnym planem – prowadziła go zwykła ciekawość.
«W Polsce krążyło wtedy wiele przekazów o UPA, rzezi wołyńskiej, straszono banderyzmem, mówiono o wrogości wobec Polaków. W pewnym momencie pomyślałem: a może warto to sprawdzić samemu?» – wspomina.
Kierunek był oczywisty – Lwów. Trafił tam akurat w Dzień Niepodległości Ukrainy.
«Nie ukrywałem, że jestem Polakiem. I nie spotkałem się z żadnym antypolonizmem, o którym tak głośno mówiło się w Polsce. Ludzie świętowali, rozmawiali ze sobą, słuchali koncertu. Panowała atmosfera powagi i skupienia. Nie działo się nic z tego, co sobie wcześniej wyobrażałem – mówi. – Co ciekawe, nigdy na terytorium Ukrainy nie spotkała mnie żadna przykrość, a ludzie, z którymi się stykałem odnosili się do mnie z serdecznością i szacunkiem».
Ten wyjazd był początkiem. Hankiewicz zaczął zgłębiać historię relacji polsko-ukraińskich – nie tylko z ostatnich dekad, ale i tych sięgających głębiej, nawet kilku stuleci. Regularnie wracał do Ukrainy. Organizował nawet wyprawy do Strefy Czarnobylskiej. Potem przyszła pandemia, a niedługo po niej – pełnoskalowa inwazja Rosji.
W 2023 r. spędził tydzień w Kijowie. Patrzył, słuchał, chłonął. Obserwował życie miasta w warunkach wojennych, codzienność w cieniu zagrożenia. «Wojna była obecna, ale miasto nie zgasło. To mnie uderzyło» – opowiada.
W styczniu 2025 r. znów wyruszył do Ukrainy. Tym razem ponownie odwiedził Kisielin – małe, symboliczne miejsce, które znał z wcześniejszej podróży. W 2017 r. widział tam wnętrze kościoła zawalone gruzem. Teraz zobaczył posprzątane ulice i porządek. «To był poruszający widok. Cisza, która nie była już martwa, ale spokojna» – mówi.
Niedługo później poznał Artura Aloszyna – lokalnego społecznika. W lipcu przyjechał do Kisielina raz jeszcze, tym razem jako wolontariusz. Wspólnie z Aloszynem i innymi porządkowali teren cmentarza.
«Nie było w tym żadnego wielkiego hasła. Po prostu praca. Cegła po cegle, chwast po chwaście. Właśnie w takich gestach rodzi się prawdziwa pamięć» – podsumowuje.
Stanisław Famielec z Krakowa bliżej zainteresował się dziejami Wołynia, przejeżdżając przez jego tereny z samochodami dla ukraińskiego wojska. W 2022 r. zaangażował się najpierw w pomaganie przybywającym do Polski uchodźcom, a następnie w dostarczanie samochodów dla ukraińskich żołnierzy. Szukając informacji o Wołyniu trafił na profil Artura Aloszyna w mediach społecznościowych oraz na naszą gazetę. Wkrótce nawet spotkał się z Arturem w Łucku.
«Bardzo mi się spodobała idea dbania o lokalną pamięć, ale przede wszystkim to, że opieramy się na faktach, a nie na propagandzie» – zaznacza Stanisław Famielec.
Cieszy się, że są takie inicjatywy, tym bardziej, że chciał poznawać Wołyń nie tylko czytając coś w internecie, ale też w bardziej aktywny sposób. Traktuje te kilka dni w Kisielinie jako wakacje, mimo że każdy ciężko się napracował: «Przepiękne miejsce, wspaniała okolica. Cisza, która równocześnie jest pełna śpiewu ptaków i odgłosów prawdziwej przyrody. Te zabytki, ruiny kościoła, pozostałości starego miasteczka, nawet ten sklep, który został przerobiony z posterunku policji, wszystko ma swój koloryt. To jest piękne miejsce, o które warto dbać».
Przy okazji Artur Aloszyn oprowadził wolontariuszy z Polski po Kisielinie i okolicy. «Jak najbardziej zadbał o naszą edukację» – podkreśla Stanisław Famielec.
Tymczasem w Kisielinie rozpoczęła się już inwentaryzacja zachowanych na cmentarzu grobów. Artur Aloszyn opisze ich stan oraz dane dotyczące spoczywających tu osób. Wyniki przedstawi w Muzeum Kisielina. Mówi, że w tym roku odbędą się kolejne prace porządkowe, a następnie cmentarz zostanie ponownie spryskany chemikaliami, zwalczającymi roślinność, która zarasta ten teren.
«Będą następne wspólne projekty» – obiecuje Jarosław Górecki. «Należy oczyścić cmentarz z drzew, odnaleźć pomniki zagubione w tej dżungli» – zaznacza Jarosław Hankiewicz, który zamierza organizować wyprawy do Kisielina, by większa liczba ludzi wzięła udział w porządkowaniu nekropolii.
«Już czekam, kiedy będzie kolejne sprzątanie. Ten cmentarz wymaga bardzo dużo pracy. Usunęliśmy trawę, trochę korzeni i zaznaczyliśmy groby, które były całkiem zarośnięte. Ale to jest kropla w morzu potrzeb» – dodaje Stanisław Famielec.
«Chciałbym zachęcić osoby, które myślą o wolontariacie, aby dać sobie szansę, bo to super uczucie i możliwość poznawania miejsc, ich historii, kultury oraz ludzi. W szczególności kieruję swoja odezwę do tych, którzy twierdzą, że są patriotami i że «pamiętają» zajścia na Wołyniu. Jeśli chociaż co dziesiąty będzie kultywować tę pamięć przez wolontariat, to jeszcze nawet nasze wnuki będą mogły się cieszyć z miejsc, które uratujemy od zniszczenia przez zaniedbanie» – mówi Paweł.
Tekst: Natalia Denysiuk
Zdjęcia: Artur Aloszyn oraz Paweł, uczestnik akcji
monitorwolynski.com
PODZIEL SIĘ INFORMACJĄ
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA
PARTNER MEDIALNY
KAMPANII SPOŁECZNEJ
"JEST NAS 60 MILIONÓW"
MATERIAŁY MULTIMEDIALNE - ZDJĘCIA, FILMY, NAGRANIA DŹWIĘKOWE - ZAMIESZCZANE SĄ W WERSJI ORYGINALNEJ, BEZ INGERENCJI REDAKCJI. JEDNOCZEŚNIE REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA TEKSTÓW, KOREKTY POD WZGLĘDEM POPRAWNOŚCI JĘZYKOWEJ ORAZ UZUPEŁNIEŃ, JEŻELI ZACHODZI TAKA POTRZEBA DLA LEPSZEGO ZROZUMIENIA TREŚCI.
This files is made available under the Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication.
The person who associated a work with this deed has dedicated the work to the public domain by waiving all of his or her rights to the work worldwide under copyright law, including all related and neighboring rights, to the extent allowed by law.