KRAJ-EMIGRACJA

RZYM 1990. KONFERENCJA POD PATRONATEM OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II


W trzydziestolecie istnienia Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" przypominamy wydarzenie, które legło u podstaw wszelkiej aktywności polonijnej oraz misji realizowanej przez "Wspólnotę Polską" w kolejnych latach. Była nim konferencja "Kraj Emigracja" zorganizowana w dniach 26-30 X 1990 r. w Rzymie, pod patronatem Ojca Świętego Jana Pawła II, w której uczestniczyło 89 przedstawicieli organizacji polskich i polonijnych z 22 krajów świata, oraz 24-osobowa delegacja „Wspólnoty Polskiej". W konferencji udział wzięli także duszpasterze Polaków poza granicami kraju wraz z delegatem Prymasa Polski do spraw duszpasterstwa emigracji ks. bp. Szczepanem Wesołym. Konferencję zaszczycił swą obecnością ks. kard. Józef Glemp, Prymas Polski.


ITA KOZAKIEWICZ

Temat referatu:

"Spojrzenie ze Wschodu"


Szanowni Państwo, drodzy kochani Rodacy,

Przede wszystkim chcę zaznaczyć, iż wypowiedź moja właściwie refe­ratem nie będzie. Będzie dużym pytaniem. Pierwsze pytanie, które so­bie zadaję, czy słusznie obraliśmy hasło naszej konferencji. Ja na wła­sny użytek mówię sobie, „KRAJ I POLACY NA ŚWIECIE", ponieważ mam tu zaszczyt reprezentować tę część diaspory polskiej, której nie można bynajmniej nazwać emigracją. Są to ci Polacy, o których mówi się słusznie, że oni nigdy nie przekraczali granicy polskiej. To grani­ca ich przekroczyła. Są to Polacy, którzy wbrew własnej woli zna­leźli się poza granicami własnego kraju. Polacy, znaczna część których wbrew własnej woli po wrześniu 1939 r. została pozba­wiona obywatelstwa polskiego. Są to Polacy, którzy wbrew własnej woli znaleźli się jeszcze dalej, gdzieś w Syberii, gdzieś w Kazachsta­nie. Jest to ta część Polaków, o których oficjalne a niewesołe staty­styki twierdzą, że mniej niż 40% uważa język polski za język ojczysty. Są to Polacy, którzy przez dziesięciolecia, przez bolesne dla nas dzie­sięciolecia byli ofiarami przestępczej polityki narodowościowej reży­mu komunistycznego, ale myśląc o owych 60%, o tych ludziach, dla których język polski nie jest językiem ojczystym, myślę nieraz ­usta milczą, dusza śpiewa. Bo symbolem owych 60% jest dla mnie pewna kobieta, która szukając kontaktu ze Związkiem Polaków mówi, prosi ze łzami w oczach: „Zapisano nas Ukraińcami, mnie i mo­ją rodzinę, ale my jesteśmy Polacy. Moje dzieci już nie mówią po polsku, mówią po rosyjsku, ale niech pani zrobi cokolwiek, żeby one mówiły po polsku". Toteż robimy, robimy w miarę naszych sił i możliwości. Robimy na terenach Polsce najbliższych, na Litwie, na Białorusi, na Ukrainie, oraz w tych dalszych: w Federacji Rosyjskiej, w Moskwie, w Leningradzie, w Kazachstanie, na Syberii, w Estonii, wszędzie tam gdzie za granicą polską - za polską wschodnią granicą mieszkają Polacy.

Jest to eksplozja polskości po dziesięcioleciach, więc powinniśmy pracować na kilku poziomach. Na tym prostym, przyziemnym, ale jakże ważnym - nad tworzeniem, rozwojem po dziesięcioleciach struktur organizacyjnych, nad tworzeniem, odradzaniem szkolnictwa polskiego, nad odradzaniem kultury polskiej.

Powinniśmy pracować również nad poziomem poniekąd teoretycz­nym, żeby rozważyć jakie drogi wybierze rozwój polskości na terenach przyległych do Polski, oraz w miarę naszych skromnych na razie możliwości tworzymy podstawę ustawodawczą, która byłaby gwaran­tem rozwoju autonomii kulturalnej Polaków na terenach wschodnich. Gwarantem rozwoju polskości na terenach wschodnich.

Ostatnie lata są dla nas czasem zadośćuczynienia. Jesteśmy zadość­uczynieni, że problem Polaków mieszkających za granicą wschodnią już nie jest więcej tabu dla kraju.

adośćuczynieni, bo o tych problemach mówi się nareszcie, mówi w Polsce już nie tylko w rodzinach podczas nocnych Polaków rozmów, mówi się o tym nareszcie w Sejmie, Senacie, mówi się o naszych problemach w Rządzie polskim. Zadośćuczynieni, bo współpracuje nam się i dobrze pracuje ze „Wspólnotą Polską", która uwzględnia nasze dezyderaty. Te przyziemne, na których nam tak bardzo zależy, czego najlepszym chyba wyrazem było przemówienie pani senator. Jesteśmy nareszcie zadośćuczynieni, że przed rokiem doszło do pierwszego spotkania nas zza żelaznej kurtyny, z tą częścią narodu polskiego, która żyje na Zachodzie.

Podaliśmy sobie nareszcie ręce - my ze Wschodu i my z Zachodu. Zadajemy sobie pytanie, czy będą to tylko rzadkie spotkania, czy będą to tylko wzajemne wyrazy sympatii, czy może coś więcej.

Jeżeli mówimy o haśle „jeden naród" to uważam, że podczas naszej konferencji rzymskiej powinniśmy omówić formy współpracy. Współ­pracy bardziej ścisłej. Nie tylko od konferencji do konferencji. Istnieje Rada Koordynacyjna Polonii Wolnego Świata. Ponieważ do świata, który można by było nazwać wolnym nie należeliśmy, więc oczywiście koordynować naszych działań z rodakami z Zachodu dotychczas nie mogliśmy. Utworzyliśmy natomiast stosunkowo niedawno Radę Koor­dynacyjną Polaków ze Wschodu. I myślę, że już w podkomisjach będziemy musieli porozmawiać o tym, jak połączyć nasze wspólne wysiłki, jak wytworzyć struktury organizacyjne. Muszę powiedzieć, że my jesteśmy za strukturami ściślejszymi.
A teraz to pytanie na już - mówiliśmy o współpracy kulturalnej, o współpracy w dziedzinie oświaty i nauki, szkolnictwa, ekonomii nawet. Ale uważam, że nie możemy pominąć tu milczeniem problemu jakże ważnego dla nas, dla Polaków mieszkających za wschodnią granicą Polski. Mianowicie problemu politycznego, bo powinniśmy zobaczyć, spojrzeć na nasze działania w nieco szerszym kontekście. W jakich warunkach przyszło nam teraz tworzyć na nowo organizacje polskie. Jest to kontekst polityczny, bynajmniej nie prosty. Przecież to co robimy jest małą częścią polityki zagranicznej Polski. To co robimy może jak najbardziej rzutować na losy polityki zagranicznej Rzeczypos­politej. I mam tu na myśli politykę zagraniczną najbliższą. Kontakty z państwami sąsiadującymi bezpośrednio z Polską. Co nie jest mało ważne w dobie, kiedy się przesuwają akcenty polityczne w Europie. Kiedy się tworzy nowy ład europejski.

Powinniśmy zdać sobie sprawę ż tego, że polskość odradza się i to odradza się w eksplozji na terenach gdzie po dziesięcioleciach hamowa­nia polityki narodowej, budzą się również nacjonalizmy tych narodów, wśród których przyszło nam żyć. Nie używam tu słowa nacjonalizm w sensie pejoratywnym. Jest to pewien normalny, zdrowy proces odradzania się nacjonalizmów. Nie zapominajmy, że działamy na terenach, gdzie wciąż są żywe pewne fobie, pewne uwarunkowania historyczne, obawa repolonizacji. I właśnie my, którzy mamy bogatsze doświadczenia w działalności społecznej, ponieważ właśnie z powodu naszych powiązań polskich, katolickich, staliśmy bardzo daleko od polityki rządowej, powinniśmy nasze działania zrównoważyć z polityką krajów, w których żyjemy. I tu może-ponieważ nie chcę już powtarzać tych naszych dezyderatów, o których mówiła pani senator - jeszcze bardzo serdeczny nasz dezyderat dotyczący -moim zdaniem - sprawy generalnej. Czy będziemy, my diaspora polska na Wschodzie, tylko obiektem polityki zagranicznej Polski, małej cząstki owej polityki, czy będziemy współtwórcami tej części polityki, która bezpośrednio dias­pory polskiej dotyczy, w tym również na Wschodzie? I dlatego jeżeli chcemy ułożyć w przyszłości kontakty z państwami ściśle z Polską sąsiadującymi, świadomie używam tu słowa państwami, ponieważ powinniśmy uwzględnić silne tendencje odśrodkowe, które mają miejsce w republikach Związku Radzieckiego (mówimy przecież już o państ­wach bałtyckich), powinniśmy więc uszanować tę nową sytuację, w której działamy, my Związek Polaków na Litwie, na Łotwie i Stowarzyszenie w Estonii. Nie możemy dbać tylko o nasze partykular­ne interesy w tych krajach. Zależy nam na tym, żebyśmy mogli opiniować posunięcia polskiego MSZ, abyśmy mogli wspólnie sytuację modelować, wspólnie tworzyć ku obopólnej korzyści, ku korzyści diaspory polskiej i ku korzyści Rzeczypospolitej.

I jeszcze raz pytanie, czy mamy bardzo ofiarnie dbać o nasze interesy polskie w poszczególnych związkach, nasze bardzo trudne interesy polskie, czy mamy kierować się tylko racjami własnymi, albo może powinniśmy się zastanowić nad tym jak ściśle współpracować z par­lamentem polskim, z MSZ. Iść drogą trudniejszą, znacznie trudniejszą, bardziej ambitną, ale naszym zdaniem jedyną słuszną, aby pogodzić kilka racji: zasady lojalności wobec kraju zamieszkania, z drugiej strony nie rezygnować z naszych interesów polskości i żeby pogodzić to z polską racją stanu.

Jeżeli używamy nieraz hasła „jeden Bóg, jedna wiara, jeden naród, jedna ojczyzna", to życzę bardzo serdecznie wszystkim zebranym na tej sali, żeby to hasło nie zostało tylko hasłem. Dziękuję.




KONFERENCJA KRAJ-EMIGRACJA - STRONA GŁÓWNA